Jak niechciani goście mogą sprawić, że poczujesz się cholernie mały, a wolność okazuje się być rozszerzalna…
Czytaj także: Życie na łodzi | To jest Shem de Labric
Czytaj także: Życie na łodzi | Zrobiłbyś to?!
Panele słoneczne na pierwszym pokładzie naszego dużego jachtu świecą na czerwono, gdy matowy czarny piekarnik o wysokim połysku informuje, że jest gotowy. Zasilacz działa świetnie. Otwieram pokrywę piekarnika w kuchennej wyspie i czuję zapach świeżo upieczonej bagietki. Czy to powrót do domu, czy to powrót do domu? Odsuwam jeden ze stołków barowych i spoglądam na wodę, opierając łokcie na barze. Przepływają dzikie gęsi, ryby figlarnie wyskakują z wody, a w oddali widzę grupkę flamingów ziębiących się na jednej nodze. Będzie około 25 stopni. Gdzie jestem? Brak pomysłu. Czy to ma znaczenie? Nie mam też pojęcia.
Odkładam bagietkę do góry nogami i powoli zaczynam kroić. Przecinając bagietkę do góry nogami, zapobiegasz pękaniu nacięć, które były upieczone na wierzchu, a chleb kruszysz nożem, który jest w rzeczywistości trochę zbyt tępy. Smakuje tak samo, wygląda znacznie ładniej.
Wszystko stało się jasne: ktoś tam był!
'… ktoś!!' Słyszę w oddali. Nie mogę tego umieścić. Zdesperowana wyjmuję masło ziołowe domowej roboty z robota kuchennego i rozprowadzam na kromce chleba. Co dziwne, moja wizja staje się nieco pochmurna. I czuję falę. Ta sama fala, gdy ktoś w motorówce płynie zbyt szybko i zbyt blisko Twojej łodzi.
– Ktoś jest! Słyszę niejasno. To wciąż za daleko, żeby naprawdę na to odpowiedzieć. Sączę prosecco. Znowu ta fala. Teraz bardziej intensywny.
"Hę, co?" mamroczę. Co się dzieje? Czy łódź przecieka? Toniemy? Gęsia skórka spływa po moich ramionach.
„Ktoś jest na łodzi!” Słyszę, jak woła mój przyjaciel. Nagle wszystko staje się krystalicznie czyste. Rozglądam się. Siada na łóżku i trzyma psa. Wstaję.
"Ktoś jest na łodzi!!" on powtarza. Nagle czuję się całkowicie rozbudzona. Wyspa kuchenna, robot kuchenny, te wszystkie panele słoneczne i kawałek bagietki – razem z chłodnymi flamingami – robią miejsce na rzeczywistość: jestem w łóżku, w dziobowej kabinie, a łódź płynie. Niewłaściwe rzeczy. Ktoś jest na naszej łodzi. I tuż nad nami.
Powoli wstaję i chwytam z podłogi pantofel. Koleżanka zostaje na łóżku, a nasz pies podchodzi za mną jak bohater w skarpetkach. Próbuję dowiedzieć się, co się dzieje około stopy nad naszymi głowami. Nie mogę tego umieścić. Nie ma mowy, dalej nic nie słyszę. We mnie wzbiera gniew. „Z mojej łodzi” – myślę tylko – i zaraz! Naprawdę ciężko nad tym pracowałem, a ty nie dotykasz mojej łodzi! Dam trzy, cztery uderzenia w sufit. Tak głośno, że dudni przez stal w całej łodzi. Znowu ta fala, teraz jeszcze gorsza. Ale teraz jasne. Niechciani goście znikają przez balustradę w ciemności.
Cisza.
Wszystko, co teraz słyszę, to bicie mojego serca, brzęczące w mojej głowie. I dyszenie naszego psa, który patrzy w górę swoimi brązowymi paciorkowatymi oczami i wyraźnie zastanawia się, dlaczego w środku nocy stoję nagi, goły tyłek, z pantofelkiem na suficie. Cóż… i obwiniaj go.
Czytaj także: Zachowaj spokój i pozytywne nastawienie podczas World Trip | 6 wskazówek
Trzeci tydzień się skończył!
W porządku, trzeci tydzień się skończył. I to był dla mnie tydzień. Poza niechcianymi gośćmi, spadającym lustrem o trzeciej nad ranem i panelem słonecznym, który wciąż nie działa, w tym tygodniu staliśmy się o wiele bardziej wolni. Mamy rower! Co za radość nie musieć już wszystkiego robić na piechotę. Podobno wolność jest na sprzedaż. I składany. Tak łatwo na tak małej łodzi!
Widziałeś błąd? Zapytać się? Uwaga? Daj nam znać w komentarzach!