Czerwona i żółta skóra oraz wysokie peruki powinny wzbudzać w nas strach. Pałki w nos powinny przyprawiać nas o dreszcze, a mocne uderzenia w bębny sprawiają, że nasze serca biją szybciej. Ale nic nie jest mniej prawdziwe. Sprzęt Huli Wigmen fascynuje mnie od lat. To jest powód, dla którego znajdujemy się w czerwonej negatywnej strefie doradztwa dla podróżnych.
Na tym blogu dzielimy się trochę więcej o Huli Wigmen, być może najbardziej znanym i przerażającym plemieniu Papui Nowej Gwinei.
Czytaj także: Informacje i pierwsze wprowadzenie do Papui Nowej Gwinei
Czytaj także: (Zbyt) szalone przygody Milene i Yuri
Wigmeni Huli
Kim są Wigmeni Huli i gdzie mieszkają?
Plemię określane również jako Huli to rdzenna ludność zamieszkująca dystrykty Tari, Koroba, Margaraima i Komo. Dzielnice te tworzą Południowe Wyżyny Papua-Nowa Gwinea. Huli mieszkają na tym obszarze od ponad tysiąca lat, a ich populację szacuje się obecnie na około 100,000 XNUMX. Mówią w języku huli i tok pisin, ale niektórzy potrafią też mówić po angielsku.
Huli są znani z nawyku malowania twarzy na czerwono i żółto oraz noszenia nakryć głowy z piór z Rajski ptak. Nawiasem mówiąc, nie są w tym jedynym plemieniem, ale o tym w późniejszym blogu.
Peruki Huli Wigmen
Ubrania, kolory i nakrycia głowy dopełnia dramatyczna peruka noszona tylko przez mężczyzn. Istnieją różne peruki, a te są robione z własnych włosów, a proces ten trwa od kilku miesięcy do lat. Wykonanie zwykłej peruki zajmuje około roku. Kiedy chłopiec dorośnie, zaczyna robić sobie perukę. Podczas zapuszczania włosów chłopiec przechodzi rygorystyczną podróż, uzupełnioną restrykcyjną dietą, tabu i specjalną magią.
Regularnie jego włosy są zwilżane rytualną wodą, aż osiągną odpowiednią długość, którą uformuje okrągła bambusowa opaska. Po około roku peruka jest skończona i odcięta.
Inną często noszoną peruką jest specjalna (patrz zdjęcie poniżej), dzięki czemu zajmuje to około 2 do 3 lat. Następnie zdobią go pióra, skrzydła i głowy egzotycznych ptaków, a niektóre są pomalowane czerwoną ochrą.
Pobyt u Huli Wigmen w Papui Nowej Gwinei
Pierwsza noc w Tari
Nie spałem dobrze. Materac nie powinien nosić nazwy. Jest tak cienki, z twardym drewnianym łóżkiem pod spodem, więc mogłem leżeć tylko na plecach. Poduszka pachnie jak wiele osób, które używały jej przede mną, a chrząszcze na zewnątrz po prostu ryczały. Słyszałem też, że po naszym dachu chodzą myszy, a Jurij kilka razy musiał iść do toalety.
Jesteśmy więc trochę zmęczeni, gdy na śniadanie serwują nam pyszną jajecznicę. Wczoraj dotarliśmy do leśniczówki Lukwanda. Kiedy przyjechaliśmy, było ciemno i mokro. Nadal jest mokro, ale och, jak tu jest zielono. I jakie ptaki słyszałem dziś rano. Domek jest bardzo prosty, ale jest w porządku. W dzisiejszych czasach niewiele będziemy musieli zadowolić, ponieważ dzięki British Airways nasz bagaż jest nadal w Londynie. Któż więc nie stara się sprowadzić naszego bagażu tutaj, w Papui Nowej Gwinei. Ale teraz jesteśmy w Tari i szansa, że bagaż zostanie przywieziony tutaj, jest zerowa.
Zanim wyruszymy, szybko dorzucamy filiżankę herbaty. Tak naprawdę nie wiemy, dokąd się udać, ale wiemy, że zjemy Mumu, lokalny przysmak. Przynajmniej tak zakładamy.
Wprowadzenie do szlaków błotnych
Szlak do dzisiejszej wsi zaczyna się w pobliżu leśniczówki. Ponieważ między dwiema rodzinami toczy się wojna, nie możemy zapuszczać się zbyt daleko w dzicz, ponieważ możemy natknąć się na ludzi, których nie chcemy spotkać. Pozostajemy więc blisko domu, ale nawet to jest dla nas przygodą.
I ta przygoda zaczyna się od naszego wprowadzenia w błotne szlaki Papui Nowej Gwinei. Zjeżdżamy z pewnego wzgórza, balansując na cienkim pniu drzewa, musimy przeprawić się przez dużą rzekę. Następnie wspinamy się błotnistą ścieżką, aby przejść przez pola. Kończymy w chatce na wzgórzu z widokiem na rzekę Tari. Duża rzeka, w której poziom wody znacznie się podniósł z powodu opadów deszczu w ostatnich dniach. Zawsze zabieramy ze sobą deszcz, więc prawdopodobnie nie zmniejszy się w nadchodzących dniach.
Właściwie przeprawiliśmy się przez rzekę, aby zjeść Mumu w wiosce po drugiej stronie. Jednak ze względu na ilość wody i silny prąd w rzece postanawiamy zrobić Mumu w tym domu. Dla nas żaden problem. Miło, a właściciele działki zabierają nas ze sobą iz dumą opowiadają o swojej ziemi.
Z wizytą u rodziny Huli Wigmen
Kawałek ziemi należy do dwóch braci. Ich ojciec, który twierdzi, że ma 120 lat, cieszy się teraz „emeryturą”. Nie ma już matki. Dwaj bracia są właścicielami, ale siostry z innej matki pracują na roli. Razem z kilkoma świniami. Siostra Ruth, która teraz tu pracuje, mówi nam rękami i nogami, co robi.
Nie mówi się tu po angielsku, więc musimy polegać na języku migowym. I to jest w porządku. Rozumiem, że uprawiają słodkie ziemniaki i brokuły, że świnie pomagają obracać ziemię i że cieszą się, że tu jesteśmy.
Po małej wycieczce wracamy do chaty na wzgórzu. Tutaj zrobimy Mumu. Typowe danie z Papui Nowej Gwinei i coś, z czego są bardzo dumni. Najpierw rozgrzewają kamienie na ogniu. Następnie kopią dziurę w ziemi. W międzyczasie zabija się kurczaka, kroi warzywa i owoce. Nawiasem mówiąc, nie nazywają tutaj zabijania zwierząt „ubojem”. „To takie zachodnie”, wyjaśnia nam Thomas. Tutaj, w Papui Nowej Gwinei, nazywają to po prostu zabijaniem, bo tak to w końcu jest.
Otwór w ziemi jest najpierw wypełniany rozgrzanymi kamieniami, na których znajdują się liście bananowca, w których umieszcza się jedzenie. Liście bananowca są również umieszczane na wierzchu, aby dobrze chronić żywność, a następnie więcej gorących kamieni. Aby zamknąć go prawidłowo, ziemia jest szuflowana na kamienie, a jedzenie pozostaje tam przez ponad 1,5 godziny.
Rodzina kłócąca się z maczetą w ręku
U nas trochę dłużej, bo zaraz po przygotowaniu Mumu między członkami rodziny powstał mały spór. Przynajmniej zaczyna się drobno, trochę wrzasków i wrzasków. Ale wkrótce, ku mojej radości, sprowadza się maczetę. Są też kije i członkowie rodziny zaczynają się dość mocno bić. Maczeta służy głównie jako zagrożenie, ale nadal wygląda niebezpiecznie. Kilka razy uspokaja mnie „nie martw się, problemy rodzinne” i wielkie uśmiechy od wszystkich, którzy nie są częścią rodziny. Thomas kilka razy próbuje to uspokoić, ale bezskutecznie. Po prostu trzymam bezpieczną odległość, bo mimo że mnie nie zaatakują, wymachiwanie maczetami nie wygląda zbyt bezpiecznie. W końcu wypadek jest tuż za rogiem.
Są wybuchowymi ludźmi i to pokazuje, jak nagle zaczęła się ta kłótnia. W jednej chwili wszyscy robimy Mumu, aw następnej wymachujemy maczetami. Oczywiście dotyczy to również kawałków ziemi. Jedno ma więcej niż drugie, a zazdrość odgrywa ważną rolę.
I tak nagle, jak się zaczęło, tak nagle się kończy. Mumu jest gotowy i szkoda byłoby zmarnować warzywa i dwa kurczaki w bezsensownej walce. Więc wkrótce wszyscy znowu cieszymy się Mumu. Więc tym razem nie ma wojny.
Banan, który został podany, jest suchy jak kość, łapa (rodzaj papai) jest pyszna, słodki ziemniak jest również fantastyczny, a kurczak jest trochę za suchy, ale rozsądnie do zrobienia. Jemy też mięso z nóg kurczaka, które zaskakująco dobrze smakuje.
Spotkanie z Wigmenami Huli
Po obiedzie czas na wróżkę. Jak wcześniej pisaliśmy, jesteśmy w rejonie Huli Wigmen. Plemię, które chciałem zobaczyć od 2005 roku, kiedy mój były kolega wyjechał do Papui Nowej Gwinei. A teraz, kiedy tu jesteśmy, w końcu spotkamy wróżkę Huli Wigmen. Huli są największym plemieniem w kraju i dlatego są znani z peruk, które robią z własnych włosów.
Oprócz peruk kolorują twarze jasnożółtą gliną (nazywa się to ambua) na specjalne okazje i są uważane za święte. Ich ciała sprawiają, że są ochrowo-czerwone. Kiedy tańczą, podczas śpiewu, wykonują taniec ptaka. Nie mylić ze strasznym ptasim tańcem, w którym jesteśmy Holandia wiedzieć. W tym ptasim tańcu naśladują rajskiego ptaka.
Huli również przepowiadają przyszłość. W tym rejonie został jeden wróżbita i mamy się z nim spotkać. Nazywa się Erebo i jest ubrany w swój najlepszy kostium Huli. Zanim będziemy mogli wejść do sanktuarium, przodkowie muszą najpierw zostać przebudzeni. Dzieje się to w mniej niż minutę. Również my, lub ja jako kobieta, musimy być aprobowani. Tomasz mówi, że będzie dobrze, w końcu jestem turystą i obowiązują inne zasady.
Wróżka
Idziemy przez kawałek lasu, aby w końcu dotrzeć do małej polany między wszelkiego rodzaju pięknymi zielonymi drzewami i roślinami. Na tej polanie konstrukcja z drewnianych słupów i desek stoi jeden na drugim. Nie wiem, co ma przedstawiać, ale kiedy go obchodzimy, nagle widzimy kilka pomalowanych na żółto czaszek w rzędzie. To są przodkowie, o których mówi nam Thomas. Przed nami dziewięć pokoleń czaszek.
Erebo rozpoczął teraz ceremonię. To rodzaj pieśni ze słowami, które są niezrozumiałe. Thomas od czasu do czasu zachęca go do dalszego śpiewania. A kiedy przestaje, Jurij zadaje pytanie. Chce wiedzieć, jaka będzie przyszłość jego życia miłosnego. Erebo następnie zadaje pytanie swoim przodkom. Erebo wskazuje, że osoba, z którą Yuri się starzeje, może z nim podróżować. Może ona tu jest. Co myślisz?
Żegnamy się z Erebo i wracamy do leśniczówki. Odpoczynek, ponieważ nasza następna przygoda obejmuje długą wędrówkę w głąb dżungli. A ponieważ wciąż nosimy te same ubrania, co podczas naszej podróży samolotem i samochodem, miło też je na chwilę wywiesić.
Dołącz do nas na przygodę
Śledź z nami najdziksze przygody, fascynujące historie i (zbyt) szalone miejsca www.mygrations.nl en Instagram. W tej chwili jedziemy furgonetką Volkswagena do Chin po starożytnym szlaku handlowym; Jedwabny Szlak.
Czytaj także: Informacje i pierwsze wprowadzenie do Papui Nowej Gwinei
Czytaj także: (Zbyt) szalone przygody Milene i Yuri