Wereldreizigers.nl
Strona główna » Afryka » Gabon » Lądowanie w Gabonie | Podróże NoFear po Afryce (18)

Lądowanie w Gabonie | Podróże NoFear po Afryce (18)

My (Cor i Grietje van Podróż bez strachu), podróżować z nasz kamper Toyota Hilux 4×4 drzwi Afryka. Kontynent afrykański jest mekką dla 'lądem' z wieloma trudnymi trasami i pięknymi miejscami docelowymi. Pierwszy afrykański kraj, który odwiedziliśmy podczas naszej podróży do Republika Południowej Afryki jest obecny Maroko, śledzony przez MauretaniaSenegalGwineaSierra LeoneLiberiaWybrzeże Kości Słoniowej en Ghana. Po międzylądowaniu w Holandii kontynuujemy naszą lądową podróż przez Afrykę. Jechaliśmy dalej IśćBenin, Nigeria, Kamerun i teraz przybyli do Gabonu. Wszystko na ten temat przeczytasz w tym artykule.

Jak zwykle rozpocznij oglądanie filmu jeszcze raz. Jest to krótsze niż zwykle u nas, ale mamy ku temu swoje powody (można przeczytać w artykule...).

Zaplanuj wakacje w Afryce tutaj

O Gabonie

Gabon jest byłą kolonią francuską i pod względem dobrobytu przewyższa wiele innych krajów Afryki Zachodniej i Środkowej. Kraj jest słabo zaludniony i około 80% całej populacji mieszka w miastach. Są to Port Gentil, Franceville i stolica Libreville. Około 2 miliony ludzi żyje na obszarze około 8 razy większym od Holandii. Wspaniałe, jeśli lubisz odległe, słabo zaludnione obszary! Ciekawostką jest to, że Gabon leży na równiku.

  • Tropikalne lasy deszczowe: Mijając Gabon, jesteśmy już na półkuli południowej. 80% powierzchni kraju zajmują tropikalne lasy deszczowe. Oprócz produkcji oleju wycina się ogromne ilości twardego drewna tropikalnego. Powiedziano nam, że dzieje się to umiarkowanie, aby tutejsze lasy deszczowe nie zniknęły trwale. Ponadto zgodnie z prawem nie wolno opuszczać kraju nieprzetworzonych kłód, aby utrzymać zatrudnienie w przemyśle drzewnym w kraju.
  • Libreville: De stolicy Libreville wygląda bardzo zachodnio z dużymi (międzynarodowymi) firmami, czystymi ulicami i ruchliwymi centrami handlowymi. Na przedmieściach sytuacja jest nieco mniej zamożna, ale widzieliśmy znacznie gorsze. Ludzie są dobrze ubrani, a wokół jeżdżą znacznie większe samochody.
  • Coupe w sierpniu 2023 r: Byliśmy blisko tego Gabon powinniśmy usunąć z naszej trasy. Po wyborach pod koniec sierpnia opozycja nie zgodziła się z ich wynikami. Armia przeprowadziła zamach stanu, przejęła przywództwo w kraju i powołała nowego prezydenta. Aby nie powodować dalszego zamieszania, zamknięto granice i wyłączono internet. Po kilku dniach oczekiwania w Yaoundé w Kamerunie granice ponownie otwarto i przywrócono internet. Kraj przetrwał zamach stanu bez rozlewu krwi. To dodało nam pewności! Nie mogliśmy się tego doczekać, bo usłyszeliśmy wiele pozytywnych historii.

Nasze doświadczenia w Gabonie

Przejście graniczne Kamerun – Gabon

Wybicie po stronie kameruńskiej przebiegło dość sprawnie. Po przekroczeniu rzeki granicznej bez problemu dostaliśmy pieczątkę CDP po stronie gabońskiej. Kiedy jednak poprosiliśmy gabońskie służby imigracyjne o pieczątkę w paszporcie, otrzymaliśmy odmowę, ponieważ nie mamy wizy. Byliśmy pewni, że w przypadku krajów G20 wiza nie jest wymagana. Dotyczy to UE, a zatem Holandii. Ale według funkcjonariuszy Holandia nie była w UE!

Problemy wizowe

Po telefonie do swojego szefa podtrzymali swoje stanowisko i doradzili nam, abyśmy pojechali 200 kilometrów z powrotem do Yaoundé, aby tam uzyskać wizę.

Śmieszna sytuacja!

Wstrzymane w sprawie imigracji | Lądowanie w Gabonie
Wstrzymane w sprawie imigracji | Lądowanie w Gabonie

Robimy sobie kawę w kamperze, żeby przemyśleć sprawę. Po pewnym czasie najwyraźniej mieli nas dość i w końcu pozwolili nam kontynuować. Musimy udać się do następnej wioski Bitum, około 25 kilometrów w głąb lądu, aby odebrać pieczątkę w urzędzie imigracyjnym.

Spotykamy tu strasznie nieprzyjaznego pracownika, który uważa, że ​​Holandia nie jest w UE i dlatego nie możemy dostać pieczątki.

Nieco zrozpaczeni pozorną niechęcią szukamy sprzedawcy kart SIM. Staramy się pokazać na naszym telefonie przez internet, że na stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Gambone jest napisane, że Holandia jest jednym z krajów zwolnionych i w związku z tym nie ma obowiązku wizowego.

Nie pomaga, mimo jasnego wyjaśnienia na stronie nadal odmawia. Aby jeszcze bardziej podkreślić swoje dziwne zachowanie, proponuje wykupienie wizy za 60,00 euro od osoby. Niezwykle dziwne. Nie wiemy już co robić i w frustracji robimy mu zdjęcie. Nie podoba mu się to, więc dzwoni do swojego szefa.

To przychodzi szybko i po krótkich wyjaśnieniach nadal otrzymujemy pieczątki od szefa kuchni pod warunkiem, że usuniemy zdjęcia.

Nieprzyjemna sytuacja trwała około 3 godzin. Wyobrażaliśmy sobie lepszy początek Gabonu. Ale szybko zapomniane….

Jedziemy dalej piękną drogą przez gęstą dżunglę i znajdujemy miejsce na otwartym odcinku, gdzie słychać tylko ptaki i świerszcze.

Pobieranie wody | Lądowanie w Gabonie
Pobieranie wody | Lądowanie w Gabonie

W drodze na wschód, Makokou 

Po chwili odpoczynku ruszamy dalej około 400 kilometrów na wschód, Makokou. Najpierw pięknie utwardzona droga, ostatnie 100 kilometrów drogą szutrową. Po drodze kilka poważnych punktów kontrolnych. Rzeczowy i niezbyt przyjazny. Naszym celem jest Makokou, skąd istnieje możliwość przepłynięcia kajakiem po dżungli, kończącej się przy jednym z najpiękniejszych wodospadów w Afryce Środkowej, Kongou.

Na sprzedaż | Lądowanie w Gabonie
Na sprzedaż | Lądowanie w Gabonie
Małpa na sprzedaż | Lądowanie w Gabonie
Małpa na sprzedaż | Lądowanie w Gabonie

Napięta sytuacja i aresztowanie

Jednak około 10 kilometrów przed Makokou zostajemy zatrzymani przez żandarmerię. Sprawdzają wszystko dość nieprzyjazne. Następnie funkcjonariusz chce wsiąść z Grietje na miejsce pasażera i pojechać do biura w Makokou. Uważamy za niewłaściwe siedzenie razem na jednym miejscu pasażera. Nie zgadzamy się na to, co powoduje napiętą sytuację.

Później podjeżdża kolejny samochód i wsiada funkcjonariusz. Musimy podążać.

W biurze w Makokou wszystko jest dokładnie sprawdzane i ponownie fotografowane przez kilka osób. Paszporty są kopiowane i sprawdzane kilkukrotnie. Przychodzi coraz więcej oficjalnych osób z coraz większą liczbą pytań. Panuje nieprzyjazna atmosfera. Po panach nie da się rozpoznać kim lub czym są, większość z nich ma na sobie kapcie, T-shirt i spodnie dresowe.

Wygląda na to, że panowie irytują się, że nie władamy językiem francuskim lepiej, mimo że się staramy. Tutaj prawie nie słyszeli o angielskim. Dużo się mówi, ale nie jest jasne, kto tak naprawdę rządzi.

Ostatecznie rozumiemy, że musimy jak najszybciej opuścić ten obszar, ponieważ w związku z niedawnym zamachem stanu wszystko jest niebezpieczne. Musimy udać się - być może z eskortą - do stolicy Libreville, gdzie otrzymamy nowe instrukcje.

Pułkownik i urząd imigracyjny

Nieco później sytuacja się zmienia, gdy pojawia się mężczyzna w dresie i przedstawia się jako „pułkownik”. I rzeczywiście, wszyscy zwracają na siebie uwagę.

Mówi nam, że musimy udać się do urzędu imigracyjnego po dalsze instrukcje. Jedziemy tam z eskortą. Spotkaj tu przyjaznego oficera…. Taki, który nas wita i nie podchodzi do nas jak do przestępców. Robi nam kopie paszportów i mówi, że możemy swobodnie przemieszczać się po kraju. Musimy jednak przestrzegać godziny policyjnej pomiędzy godziną 18.00:06.00 a XNUMX:XNUMX. Oferuje nam nocleg tuż obok strzeżonego urzędu imigracyjnego. Pomimo tego przyjaznego gestu zdajemy sobie sprawę, jak bardzo w kraju panuje kompletny chaos (być może z powodu zamachu stanu) i jak żandarmeria i policja są całkowicie zdezorientowane. Później lepiej zrozumiemy różnice między odległym wschodem a zaludnionym zachodem kraju.

Imigracja Makokou | Lądowanie w Gabonie
Imigracja Makokou | Lądowanie w Gabonie

Uwaga: Jesteśmy teraz w kontakcie z emerytowanym pułkownikiem armii francuskiej, który jeździ mniej więcej tą samą trasą co my. Mamy plany, aby wspólnie wybrać się na wycieczkę po rzece, aby obniżyć koszty. Wiemy, że on również został aresztowany. Podejrzewamy, że nasze aresztowanie ma związek z kontaktem z tym Francuzem. To nigdy nie zostało potwierdzone.

Na wycieczkę po dżungli… kończącą się eskortą

Jesteśmy już w kontakcie z przewodnikiem rzecznej wycieczki do wodospadów i już ustaliliśmy, że następnego dnia wyruszymy na dwudniową wycieczkę z noclegiem w dżungli. Nie możemy się tego doczekać!

Zanim jednak urzędnik imigracyjny odda nam paszporty, mówi „chwileczkę” i odjeżdża swoim samochodem.

Minęło prawie półtorej godziny, zanim wrócił wraz z 9-osobową delegacją! ludzie w mundurach, wygląda to bardzo oficjalnie. Przy dużym stole konferencyjnym powiedziano nam, że musimy jak najszybciej opuścić kraj. Zupełnie nie wiadomo dlaczego, ale dostajemy eskortę do najbliższej granicy z Kongo. Ludzie mamroczą coś na temat niedawnego zamachu stanu, ale nie podają jasnego powodu. Nie ma możliwości negocjacji, to jasne.

Jesteśmy bardzo rozczarowani, ponieważ w tym miejscu nasza wizyta w Gabonie właściwie się kończy. Eskorta potrwa trzy dni i będziemy musieli przekroczyć granicę w pobliżu Lekoni na wschodzie kraju.

W konwoju do Okondji (260 km)

Tego samego popołudnia wyjeżdżamy razem z Bruno, Francuzem. Przed nami jedzie samochód, za którym musimy podążać. Mężczyźni są uzbrojeni, ale poza tym całkiem przyjaźni. Prosimy o zachowanie dystansu na zakurzonych drogach szutrowych i prosimy o niejeżdżenie po zmroku.

Nocujemy w wiosce na boisku piłkarskim. Następnego dnia znowu wyruszamy wcześnie rano i około południa docieramy do Okondji.

Po drodze atmosfera jest przyjazna i nawet robimy kilka zdjęć.

In Okondża zostaniemy przeniesieni do innego regionu, który następnie będzie nas eskortował dalej.

Most w drodze | Lądowanie w Gabonie
Most w drodze | Lądowanie w Gabonie
Kawa w drodze | Lądowanie w Gabonie
Kawa w drodze | Lądowanie w Gabonie

Spotkanie w Okondji

Biuro żandarmerii w Okondji mieści się w czymś w rodzaju zamkniętego kompleksu. Po przybyciu na miejsce zwoływane jest spotkanie, w którym bierze udział 11 częściowo umundurowanych uczestników. Brakuje nam tutaj znajomości języka francuskiego i nie ma nikogo, kto mówi po angielsku. Zauważamy, że Bruno również tłumaczy trochę na swój sposób.

Ale ostatecznie nie ma planu, nie powiedziano nam nic o przyczynie aresztowania ani o dalszym postępowaniu.

Kontakt z Ambasadą Holandii

Wycofujemy się do kampera i próbujemy skontaktować się z ambasadą Holandii, ale jeszcze nie oddzwonili.

Czas mija, robi się ciemno i nie wolno nam opuszczać terenu.

Około godziny 21.00:XNUMX podchodzi do nas grupa „policjantów” w codziennych strojach. Są wyraźnie pijani. Proszą o paszporty, z których chcą zrobić kolejną kopię. Odmawiamy wydania paszportów tym pijanym mężczyznom. Grożą, że przebiją nam opony. Na szczęście możemy nieco uspokoić sytuację, po czym znikają. Później dowiadujemy się, że oni także poważnie nękali Bruna.

Agresywna atmosfera

Następnego ranka czekamy na to, co ma nadejść. Około godziny 10 wokół nas gromadzi się coraz więcej „policjantów”. Łącznie z tymi samymi pijanymi mężczyznami, co ostatniej nocy. Atmosfera jest agresywna.

W pewnym momencie mówią nam, że mamy natychmiast opuścić witrynę. Ale dokąd powinniśmy iść? Kto tu jest szefem?

Nie otrzymaliśmy jeszcze ostatecznej odpowiedzi na temat dalszego kierunku działań i nie mieliśmy kontaktu z ambasadą. Wskazujemy, że jesteśmy gotowi na to poczekać.

Wtedy ktoś mówi „siła” i zaczynają wrzucać nasze stoły i krzesła do kampera. Na dowód staramy się zrobić zdjęcie tej akcji. Cor zostaje następnie uderzony w twarz, a Grietje zostaje zmuszony do upadku na ziemię w uścisku głowy.

W wielkiej panice pakujemy ostatnie rzeczy i uciekamy kamperem z miejsca zdarzenia.

Ale dokąd? Postanawiamy najpierw kupić we wsi chleb i wodę. Jechali za nami dwoma samochodami i blokowali nas z przodu i z tyłu, abyśmy nie mogli jechać w żadnym kierunku.

Po chwili ktoś wciska nam telefon w dłonie. Rozmawiamy przez telefon z anglojęzycznym pułkownikiem, który informuje nas, że musimy wracać na teren kompleksu, a on przyjedzie i wszystko załatwi.

Po 4 godzinach czekania przyjeżdża. Mężczyzna ma wysoką pozycję, pozwala się wjechać dużym, przyciemnianym samochodem i opuszczoną flagę.

Mówi nam, że wspólnie z Francuzem organizowany jest konwój do stolicy Libreville (710 km) i natychmiast wyjedzie.

W konwoju do Libreville

Konwój składa się z czterech samochodów. Jeździec z przodu, my, Bruno i jeździec z tyłu. Jest ich siedmiu, niezbyt przyjaznych nadzorców, z czego czterech jest uzbrojonych. Całkowita przejażdżka trwa około 4 godzin, rozłożona na 22 dni i mamy do czynienia głównie z bardzo złymi drogami szutrowymi.

Pierwszego ranka, po czterogodzinnej jeździe, zatrzymujemy się we wsi, w kawiarni, w której panowie piją piwo o 10 rano z powodu braku kawy. To jedyny przystanek poza zorganizowaną przez siebie przerwą na toaletę.

Na ostatnim odcinku do Libreville drogi się poprawiają i dojeżdżamy około południa.

Środkowy Gabon
Środkowy Gabon
Lądowanie w środkowym Gabonie
Lądowanie w środkowym Gabonie
Lądowanie w środkowym Gabonie
Lądowanie w środkowym Gabonie

Przesłuchanie w Libreville

Zostaliśmy wysłani do „Bureau des Recherches”. Po długim oczekiwaniu zostajemy rozdzieleni i przesłuchiwani osobno. To wszystko jest bardzo prymitywne. Pytania mają niewielką treść. Jednak jesteśmy bezpośrednio pytani, czy jesteśmy szpiegami. Zostanie sporządzone oświadczenie, które musimy podpisać. Ludzie tutaj są dość życzliwi i sprawiają wrażenie, że sprawa została załatwiona. Musimy tylko udać się do urzędu imigracyjnego w niektórych sprawach administracyjnych. Po raz kolejny w konwoju udajemy się do urzędu imigracyjnego.

To, co wydawało się przesądzone, okazuje się błędną interpretacją rzeczywistości! W urzędzie imigracyjnym „wita” nas pułkownik. Ktoś, kto zachowuje się miło, ale tak nie jest!

Zwróć telefony, laptopy, paszporty i kluczyki do samochodu

Mówi nam, że należy przeprowadzić więcej badań. Nocować możemy na strzeżonym placu przed budynkiem. Musimy stać z boku, gdzie jesteśmy w pełnym oświetleniu, aby mogli nas uważnie obserwować w nocy. Musimy oddać nasze rzeczy, takie jak aparaty fotograficzne, telefony, laptopy, paszporty i kluczyki do samochodu.

Całkowicie pozbawieni środków do życia, nie wiedząc, co się wydarzy, źle śpimy.

Następnego ranka nic się nie dzieje. Emocje sięgają zenitu i pytamy pułkownika, co się dzieje, po co tu jesteśmy i jaki mamy plan. Jedyną odpowiedzią jest to, że tego samego popołudnia mamy rozmowę kwalifikacyjną.

Wywiad ma niewielką treść. Wpisanie wszystkiego do komputera zajmuje dużo czasu. 

Jesteśmy teraz w kontakcie z konsul holenderską w Gabonie, która nas odwiedza. Ona sprawdza dokument, a my go podpisujemy.

W areszcie tymczasowym

Konsul nie ma też odpowiedzi na pytanie, po co tu jesteśmy. Według niej nie jesteśmy oficjalnie aresztowani, lecz znajdujemy się w swego rodzaju areszcie tymczasowym na czas trwania śledztwa.

W kolejnych dniach nic się nie dzieje, pozostaje tylko czekać. Jesteśmy pod dobrą opieką, jeśli chodzi o jedzenie i napoje. Dostajemy wiadro, za pomocą którego możemy wziąć prysznic pod nadzorem policji. Mamy mało rozrywek, dni są długie. Musimy błagać, abyśmy mogli używać telefonu do dzwonienia do naszych dzieci, podczas gdy one patrzą i szybko myślą, że trwa to zbyt długo.

Na placu znajduje się także coś w rodzaju ośrodka dla osób ubiegających się o azyl, w którym na status pobytu czekają głównie młodzi mężczyźni z sąsiednich krajów. Są również pilnie strzeżone.

Na przedostatni dzień przed naszym wyjazdem przybywa grupa 9 „obserwatorów ptaków”, którzy również zostali aresztowani na wschodzie kraju. Są traktowani mniej więcej tak samo. Zatem nie jesteśmy jedyni.

W piątek 22 września początkowo nic się nie dzieje, choć weekend tuż-tuż. Czy będziemy musieli tu zostać również na weekend?

Opuszczenie nieruchomości bez paszportów

O 17.00:XNUMX pułkownik krzyczy po całym placu i każe nam wejść. Mówi nam, że musi natychmiast opuścić placówkę. Odzyskamy wszystkie nasze rzeczy, z wyjątkiem paszportów. Powiedziano nam, że zostanie to ogłoszone prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

Najpierw znajdujemy hotel, a później apartament na północy miasta, gdzie z mieszanymi uczuciami zostajemy na kolejne 5 dni. Tak, jesteśmy zadowoleni z naszego większego środowiska życia, ale bez paszportów niewiele możemy zrobić. Co więcej, nadal nie wiemy, po co tu jesteśmy.

Znowu wolność po 14 dniach

W środę rano wreszcie przychodzi zbawienny telefon od konsula: paszporty możemy odebrać już po 14 dniach! Warto wybrać się z konsulem, gdyż nasz samochód byłby zbyt krzykliwy. Nie mam pojęcia dlaczego. Jesteśmy ciekawi dalszych instrukcji, ale nie, paszporty dostajemy bez żadnych wyjaśnień. Więc wyjdź!

Stadion Libreville | Lądowanie w Gabonie
Stadion Libreville | Lądowanie w Gabonie
Wodociągi Libreville | Lądowanie w Gabonie
Wodociągi Libreville | Lądowanie w Gabonie

W drodze powrotnej do naszego kampera odbywamy kolejną rozmowę z konsulem. Prosi m.in. o niepublikowanie naszej historii publicznie. Pytamy ją „dlaczego”. Udziela niejasnej i zagmatwanej odpowiedzi, ale najważniejsze jest to, że jej zdaniem nie należy szkodzić krajowi. Podejrzewamy o powiązanie interesów biznesowych/dyplomatycznych, których ona również jest ogniwem. Nasz konsul jest współwłaścicielem dużej gabońskiej firmy i lubi utrzymywać dobre kontakty z rządem Gabonu. Czujemy się jak pionek w czymś znacznie większym!

Patrząc wstecz

Kiedy spojrzymy wstecz na całą tę historię, pozostaje zasadnicze pytanie: dlaczego? Możemy się tylko domyślać.

Jako żądni przygód podróżnicy zawsze bierzemy pod uwagę różne scenariusze możliwego niebezpieczeństwa. Tylko, że nie pomyśleliśmy o tej opcji! Znów nauczyliśmy się lekcji życia, doświadczyliśmy z bliska, jak to jest utknąć, nie będąc już wolnymi. Żyć w kraju, w którym żandarmi po pijanemu rzucają stołami i krzesłami i nie wahają się bić niewinnych ludzi. Dowiedzieliśmy się, jak gry polityczno-dyplomatyczne przeplatają się z interesami biznesowymi ambasadorów i konsulów.

Co teraz

Po przeżyciach ostatnich 14 dni, na początku ciężko jest nam wejść w swój rytm. Czy nadal chcemy zostać w tym kraju, pytamy siebie.

Chcielibyśmy zobaczyć parki narodowe, o których tyle słyszeliśmy. Ponadto chcielibyśmy wywrzeć pozytywne wrażenie na Gabonie, podobnie jak na pozostałych 17 krajach Afryki, które odwiedziliśmy wcześniej.

Decydujemy się zatem udać na południowy zachód kraju, w którym znajduje się NP Loango. Spotkaliśmy tu m.in. słonie i goryle.

Kiedy jednak usłyszeliśmy, że cena w namiocie w dżungli przekracza 400,00 za osobę za noc, porzuciliśmy ten pomysł. 

Przyroda w Gabonie | Lądowanie w Gabonie
Przyroda w Gabonie | Lądowanie w Gabonie
Przyroda w Gabonie | Lądowanie w Gabonie
Przyroda w Gabonie | Lądowanie w Gabonie

Pozytywne zakończenie

Na odległej drodze w południowo-zachodniej części kraju pijemy kawę na skale w pobliżu małego stawu. Przechodzi starsza pani o przyjaznej twarzy i rozmawiamy. Jest wyraźnie szczęśliwa i prowadzimy miłą rozmowę z naszym „petit peut Francais”.

Opowiada o wielu słoniach, które tu mieszkają i zjadają jej banany na plantacji. Następnie próbuje je przegonić sygnałami świetlnymi.

Mówi też, że w oddalonym jeziorze jest dużo ryb i że regularnie zjada mięso krokodyli, które również żyją w tym samym jeziorze.

Dajemy jej oliebol, a ona brnie dalej z ciężkim koszem na plecach.

Kończymy naszą wizytę w Gabonie i mamy nadzieję, że będziemy mogli pamiętać tę mądrą Gabońską panią, kiedy my – starzy i siwi – sami będziemy czytać nasze historie z podróży.

Zaplanuj wakacje w Afryce tutaj

Podróż bez strachu

Podróż bez strachu

Drent i Frisian złapali bakcyla podróży i podróżują po świecie swoim kamperem 4×4. Nazywamy się Cor i Grietje z NoFear Reizen i zabierzemy Cię dalej roadtrip przygoda.

Czy chcesz co miesiąc otrzymywać świetne wskazówki dotyczące podróży i dodatkowe korzyści? A czy wiesz, że co miesiąc rozdajemy naszym subskrybentom mapę świata? Wystarczy, że zostawisz poniżej swój adres e-mail, a co miesiąc będziesz miał szansę na wygraną!

logo-world travellers-szary-1
Tłumacz
3 Akcje
3 Akcje
Skopiuj link