My (Cor i Grietje van Podróż bez strachu), podróżować z nasz kamper Toyota Hilux 4×4 drzwi Afryka. Kontynent afrykański jest mekką dla 'lądem' z wieloma trudnymi trasami i pięknymi miejscami docelowymi. Pierwszy afrykański kraj, który odwiedziliśmy podczas naszej podróży do Republika Południowej Afryki jest obecny Maroko, śledzony przez Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Wybrzeże Kości Słoniowej en Ghana. Po międzylądowaniu w Holandii kontynuujemy naszą lądową podróż po Afryce. Zaczęliśmy w Iść en Benin i teraz dotarliśmy Nigeria. O tym wszystkim przeczytacie w tym artykule.
Oczywiście możesz także ponownie rozpocząć oglądanie wideo.
Zaplanuj wakacje w Afryce tutaj
- Wycieczka możesz porównać + poprosić o wycenę Afrykaplus, Afryka na miarę, Dżeser, król małpa, podróż rikszą, sawadiak en Sznurek do butów.
- Bilety lotnicze dla Afryki, przez którą rezerwujesz Skyscanner.
- Hostele, hotele i ośrodki wypoczynkowe w Afryce rezerwujesz Booking.com.
- Wynajem samochodów porównujesz Słoneczne samochody en wynajem samochodów.
- Wycieczki i zajęcia w Afryce rezerwujesz przez GetYourGuide.
- przedmioty podróżne takie jak walizki, torby i inne, które można kupić w Bol.com.
- Karty SIM dla Afryki kupujesz dodatkowo Międzynarodówka.
- parking na lotnisku można umówić się przez parki, Opieka nad parkiem of iParking.
O Nigerii | Kilka informacji ogólnych
Nigeria, to inny wymiar… Dużo czytaliśmy i słyszeliśmy o Nigerii i na pewno niewiele dobrego pod względem bezpieczeństwa. Powód, dla którego powinniśmy zachować szczególną ostrożność.
Czytaj także: Światowy | Jakie są najbezpieczniejsze i najbardziej niebezpieczne kraje w Afryce?
Nigeria to ogromny tygiel około 250 różnych grup etnicznych, które mówią równie wieloma różnymi językami. Na szczęście większość z nich mówi także po angielsku. Choć różne źródła informacji są ze sobą sprzeczne, kraj zamieszkuje ponad 200 milionów ludzi. Abudża jest stolicą.
W 1960 roku Nigeria została zdekolonizowana od Wielkiej Brytanii. Jego powierzchnia jest prawie dwukrotnie większa niż powierzchnia Hiszpanii.
Kraj jest zarówno chrześcijański, jak i islamski, a islam jest głównym wyznawcą na północy. To jest na północy Boko Haram aktywny. Grupa, która chce przekształcić Nigerię w państwo całkowicie islamskie. Regularnie dopuszczają się porwań i ataków, a według najnowszych obliczeń w ostatnich dziesięcioleciach zginęło co najmniej 23.000 XNUMX osób.
Działają tylko na północy kraju, gdzie my nie jeździmy.
Przejście graniczne Benin – Nigeria
Z Beninu bierzemy najbardziej na południe przejście graniczne z Nigerią. Po przybyciu na miejsce natychmiast zostajemy zaatakowani przez kantorów. Chcą nas rozpieszczać, pomagając w parkowaniu i wskazują biura, w których powinniśmy się znaleźć.
Ale ostatecznie jedno biuro z kilkoma ladami okazuje się wystarczające. Dzieje się tak dlatego, że istnieje współpraca pomiędzy służbami imigracyjnymi i celnymi obu krajów. Roznosimy nasze znaczki od kasy do lady. Zostaliśmy wezwani do jego biura przez wyższego rangą urzędnika nigeryjskiego, który ma kilka dodatkowych pytań. Ostatecznie zajmuje to jeszcze około dwóch godzin.
Wiza do Nigerii
Uzyskanie jednego wiza do Nigerii jest wyzwaniem samym w sobie. Wiele lądowcy muszą przejść długą procedurę, a czasami nawet zapłacić ogromne kwoty, aby uzyskać wizę. Mieliśmy trochę więcej szczęścia, ponieważ udało nam się to zorganizować podczas naszej przerwy w podróży po Holandii. Nie żeby było to łatwe… Grietje spędził wiele dni na zbieraniu niezbędnych dokumentów. Z paczką papieru o grubości kilku centymetrów udaliśmy się następnie do Hagi, aby złożyć podanie do ambasady Nigerii. Po kolejnym tygodniu niepewności w końcu nadeszła wiadomość, że wizy zostały przyznane. Słyszeliśmy także historie o odmowie przyjęcia bez podania powodu.
Lądowanie w Nigerii
Punkty kontrolne na trasie do Lagos
W drodze do Lagos mijamy ponad 50 punktów kontrolnych, gdzie tak naprawdę zatrzymuje nas około połowa. Niektórzy z beczką na drodze, a inni z wózkiem z niebezpiecznymi ostrymi końcami.
Na jednym z punktów kontrolnych panowie wyraźnie czegoś szukali. Prawo jazdy, paszporty, dokumenty samochodowe, gaśnica, kamizelki odblaskowe, trójkąt ostrzegawczy… wszystko zostało sprawdzone. Aż jeden z panów zauważył, że nie mamy trójkąta odblaskowego z tyłu naszego pojazdu.
Musieliśmy udać się do urzędu, aby zapłacić karę. Po kilku negocjacjach z nami, podczas których argumentowaliśmy, że są to pierwsi agenci w dwudziestu krajach, którzy dokonali tej obserwacji, mogliśmy kontynuować naszą podróż z ostrzeżeniem w kieszeni.
Lagos, największe miasto w Nigerii
Pierwsze wrażenie największego miasta Nigerii jest przytłaczające, chaotyczne. Ponad 15-milionowe miasto pobudza wszystkie zmysły. Tłum ludzi, niezwykle ruchliwy ruch uliczny… krzyki i trąbienie, aklimatyzacja zajmuje nam trochę czasu.
Niezliczone taksówki wgniecione ze wszystkich stron, które mają własne zasady ruchu drogowego, determinują scenę uliczną. Ale błyszczące kosze na śmieci także domagają się swojego miejsca na zatłoczonych ulicach. Jazda pod prąd jest prawie najnormalniejszą rzeczą na świecie, ludzie przekupują policję za kilkaset niara (kwestia grosza) i szczęśliwie jadą dalej.
Różnica pomiędzy bogatymi i biednymi jest ogromna. W centrum widzimy szereg błyszczących biurowców górujących wysoko nad resztą, natomiast na poziomie ulicy mamy dość otwartych kanałów, przesianych żebrakami i wieloma ludźmi, którzy próbują zarobić na ulicznym handlu. Policjant opowiedział o ogromnej liczbie znajdujących się w niekorzystnej sytuacji chłopców ulicy, którzy urodzili się w zdecydowanie zbyt dużych rodzinach i których matki nie są w stanie wychować potomstwa.
Miasto nam o tym przypomina Senegalski Dakar, ale większy, jeszcze bardziej intensywny. Na szczęście trochę mniej kurzu, bo główne drogi są asfaltowe.
Duży ruch i złe drogi
Ponieważ mamy pewne problemy z kamperem, zostajemy w Lagos na około 5 dni. W poszukiwaniu spokoju i przestrzeni opuszczamy miasto od strony północnej.
Ale niestety nie ma jeszcze spokoju w ruchu. Jest zbudowane daleko nad Lagos i wszędzie są targi, na których gromadzą się tłumy ludzi.
Samochodem raczej nie da się tam dojechać. Poza tym drogi są w bardzo złym stanie. Ciężarówki utknęły w błocie na środku „drogi”. Zepsute samochody…. Czasem mam wrażenie, że to wojna.
Odwiedź największy kościół na świecie (Tabernakulum Wiary)
W Ota, na północ od Lagos, znajduje się największy pod względem pojemności kościół na świecie. Tabernakulum wiary jak nazywa się kościół, ma 50.400 XNUMX miejsc siedzących. Via, via słyszeliśmy o tym i spójrzcie. Szybko okazuje się, że kościół nie jest przygotowany na przyjmowanie gości w dni powszednie. Dlatego odnosimy się do niedzieli, kiedy jest ich czterech!! usługi mają miejsce.
Ponadto obok „starego” kościoła wybudowano nową arenę, która miała pełnić funkcję megakościoła. Nasz kontakt z ochroniarzem wydaje się być traktowany bardzo poważnie. Prosi o więcej informacji i wraca później z informacją, że możemy zgłosić się do szefa organizacji. Po kilku kolejnych biurach, płotach i drzwiach z ochroną dochodzimy na sam szczyt.
Dostojny, dobrze ubrany mężczyzna zadaje nam kilka pytań na temat naszej podróży, gdy siadamy w eleganckich skórzanych fotelach naprzeciwko jego gładkiego, lakierowanego drewnianego biurka. Pan zadaje nam pytania i jest wyraźnie pod wrażeniem naszej podróży i zainteresowań. Sugeruje, abyśmy zorganizowali prywatną wycieczkę po ogromnym kościele i wokół niego.
W towarzystwie czterech przewodników zwiedzamy kościół i wyobrażamy sobie, jak to jest tutaj w niedzielę, kiedy odprawiane są 4 nabożeństwa dla 50.000 XNUMX osób. Ogromny budynek ma trzy skrzydła zbiegające się w środku. Żadnych posągów, obrazów i rzeźb. Kościół jest prosty, zbudowany z myślą o odpowiednich doświadczeniach związanych z korzystaniem z dużych ekranów.
Ze względu na brak miejsca obok obecnego kościoła budowany jest obecnie nowy stadion. Będą tu odprawiane nabożeństwa, które pomieszczą ponad 100.000 XNUMX wiernych. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy odwiedzić samego placu budowy, ale architekci szczegółowo wyjaśniają nową arenę za pomocą modeli i rysunków.
Noclegi, dzikie biwaki i hotele
Każdy, kto nas obserwuje, wie już, że wolimy biwakowanie na dziko. Jednak z punktu widzenia bezpieczeństwa jest to trudniejsze w Nigerii. Alternatywnie, czasami śpimy na strzeżonych parkingach przy hotelach. Ale też, jeśli hotelarzowi się to nie spodoba, wynajmiemy pokój. Czasami masz pokój za mniej niż 10 euro, a za około 30 euro masz pokój super deluxe z klimatyzacją, gorącym prysznicem i świeżą pościelą.
Inną opcją, którą czasami próbujemy, jest miejsce na komisariacie. Tak naprawdę odpowiedź jest zawsze pozytywna. Niedaleko Ogosun znaleźliśmy się w takim miejscu, z jedynym skutkiem ubocznym, że cały korpus chce sobie z wami zrobić zdjęcie.
Wydobycie ropy w Delcie Nigru
Kontynuujemy naszą podróż na południe, gdzie rzeka Niger wpada do Oceanu Atlantyckiego. Centrum obszaru to Port Harcourt, miasto milionów. Jesteśmy w samym sercu wydobycia ropy. Obszar ogromnych wycieków ropy, całkowicie zniszczonej przyrody, częściowo głębokiej biedy, porwań i innej przemocy.
Szukamy sposobu, aby zobaczyć okolicę na własne oczy. Ale to okazuje się skomplikowane. Mamy pewne kontakty, ale samotne wchodzenie w ten teren jest zbyt niebezpieczne. Proponujemy wyjazd z eskortą wojskową wraz z dyrektorem firmy zajmującej się oczyszczaniem zanieczyszczonych wód. Ale to właśnie eskorta wojskowa czyni nas bardzo widocznymi i dlatego też rezygnujemy z tego planu.
Musimy zadowolić się opowieściami mieszkańców.
Problem obszaru jest szeroki. Dotyczy nielegalnego wydobywania ropy naftowej przez miejscową biedną ludność. Ludzie sami rafinują olej i sprzedają produkty. Są uzbrojeni i niczym się nie zniechęcają. Potem głęboko zakorzeniona korupcja, kontrakty z koncernami naftowymi, na których korzysta tylko góra i rząd.
Jest kilka historii, w których ludność powinna na tym skorzystać, ale pieniądze trafiają do kieszeni sołtysów. Porwań dokonują bezwzględne, ciężko uzbrojone grupy, często żądające wysokich okupów.
Lokalna policja i wojsko nie są w stanie sprostać temu zadaniu lub, co gorsza, same są w to zaangażowane. Problemy tego obszaru są tak powszechne i złożone, że znalezienie skutecznego rozwiązania jest bardzo odległe.
Czytaj także: Światowy | Jakie są najbezpieczniejsze i najbardziej niebezpieczne kraje w Afryce?
Hotel w domku Labake
Historie te słyszymy podczas naszego czterodniowego pobytu w hotelu w Port Harcourt. Przyjechaliśmy późnym popołudniem i natychmiast zostaliśmy zaproszeni do właściciela na prywatną imprezę przy grillu. Przyjęcie to organizowane jest z okazji śmierci 83-letniej matki Okiki, właściciela hotelu. Tak, dobrze przeczytałeś! W miesiącach po śmierci organizowane są różne tradycyjne spotkania, w tym kameralny grill.
Jako jedyni biali jesteśmy ciepło witani i natychmiast przenosini między mięso, napoje i nigeryjskie krzesła muzyczne. Na imprezie nawiązujemy kilka kontaktów, bardzo miło! W filmie na górze tej strony możesz zobaczyć jego ładne zdjęcia.
W hotelu znajduje się przyjemny bar, w którym codziennie jemy i pijemy. Okiki okazuje się osobą cenioną i każdego dnia odwiedza go wielu członków rodziny, krewnych i innych gości. Przytulna gromadka.
Kolejny dzień w naszym pamiętniku (5 sierpnia)
Jesteśmy w drodze do Wiertnicze Ranczo Małp. W Ikom – niedaleko granicy z Kamerunem – nocowaliśmy na parkingu hotelu. Zastanawialiśmy się nad wynajęciem pokoju, ale w pokoju nie ma klimatyzacji i smród jest nie do zniesienia, więc decydujemy się spędzić noc w kamperze. Za 2 euro możemy skorzystać z prysznica i toalety w pokoju. Ale bardzo afrykańskie… Żadnej ciepłej wody, żadnego papieru toaletowego i zatkanego odpływu prysznica. Na szczęście woda spływa przez pękniętą spoinę między płytkami, nie mam pojęcia dokąd.
Obok hotelu znajduje się pokój, w którym w sobotnie poranki najwyraźniej odbywa się coś religijnego. To niewygodna klatka zbudowana z betonu, w której znajduje się około 50 plastikowych krzeseł. Dwadzieścia z nich zajmują mężczyźni w wieku od 20 do 40 lat o bardzo szczęśliwych twarzach. Kiedy pastor wykrzyczał swoją historię do mikrofonu, „śpiewanie” trwa nadal. Cóż, podczas gdy cieszymy się jogurtem na zewnątrz, nie możemy się już zrozumieć z powodu hałasu, jaki wydają panowie w pustym budynku. Po tym, jak „zaśpiewali” tę samą kwestię 50 razy i skończyliśmy jogurt, szybko wyszliśmy.
Jesteśmy w drodze do dżungli i dlatego musimy zrobić zakupy. Z naszych informacji wynika, że Ranczo Drillmonkey jest bardzo odległe i nie ma w nim żadnych udogodnień, więc zatrzymaliśmy się w sklepie, który sam siebie nazywa supermarketem. Kiedy rozglądamy się po alejkach handlowych, światło gaśnie. Sprzedawca przychodzi do nas po zmroku i każe nam poczekać przy wyjściu. Jest tam trochę światła dziennego.
Po chwili zasilanie najwyraźniej zostaje przywrócone i kontrolka zapala się ponownie. Ale nie na długo… ta sama scena się powtarza.
Nie możemy się doczekać wizyty w dżungli w poszukiwaniu spokoju. W ostatnich tygodniach prawie nam to nie dano.
W wiosce po drodze kupujemy jajka. Aby trochę odwrócić uwagę funkcjonariusza na punkcie kontrolnym, pytamy, gdzie są na sprzedaż jajka. „Gotowane czy surowe” – pyta. Surowe, proszę pana! Krzyczy po drugiej stronie ulicy do sklepu. Właściciel wydaje się być wyprzedany, ale wskazuje na drugą stronę ulicy. Ale w tym sklepie mają tylko „gotowane”. Kierujemy się do innego sklepu położonego dalej. Tutaj trzeba je wziąć „od tyłu”. Miejmy nadzieję, że są trochę świeże. W międzyczasie zostaliśmy powitani na ulicy przez wszystkich, a nasze białe ręce i nogi zostały dokładnie zbadane.
Wokół samochodu gromadzi się co najmniej 60 dzieci, które krzyczą i raczkują. Dla nich jesteśmy atrakcją dnia.
Droga do i w dżungli jest zła. Po prostu się nie przyzwyczaję. Najgorsze są drogi asfaltowe z nieuniknionymi dziurami. Czasem nawet do pół metra głębokości.
Po drodze możemy zwyczajnie minąć ciężarówkę, która ugrzęzła po osie w błocie.
Jeśli gałąź wisi zbyt nisko, przyjazny miejscowy przyjdzie i wspina się na drzewo, jeśli zajdzie taka potrzeba, aby ją odciąć. A przy miłej muzyce i pięknych widokach chętnie tego wszystkiego doświadczymy.
Góra Afi/Ranczo Drillmonkey
Na koniec naszej wizyty w Nigerii udajemy się na „Ranczo Drillmonkey. Tutaj małpy wiertnicze są chronione na przylegającym do nich obszarze górskim Kamerun.
Obóz jest odległy, głęboko w dżungli. Po pełnej przygód ścieżce (motorowerowej) o stromych zboczach i gęsto zalesionej dżungli docieramy do celu. Wita nas Zach, jeden z managerów amerykańskiego pochodzenia. Znajduje się tam niewielki kawałek trawy, na którym możemy zaparkować nasz kamper. Bardzo wyjątkowy, w środku dżungli. Zach i Holender Pieter są wspólnie menadżerami projektu, który niestety nie może już liczyć na wsparcie państwa ze strony rządu Nigerii i dlatego jest całkowicie uzależniony od darowizn prywatnych.
Ranczo Drillmonkey chroni zagrożone małpy o tej samej nazwie. Na Ziemi występują w trzech miejscach: Nigeria, Kamerun i Gwinea Równikowa. I bardzo wyjątkowy gatunek rodzimy. W Nigerii żyje ich 650 osób.
Zwierzęta żyją w częściowej wolności. Istnieje 6 grup, z których każda mieszka osobno na obszarach osłoniętych. Między innymi, aby mieć na nie oko, należy je karmić lub uzupełniać.
Ochrona trzyma je z dala od pól uprawnych, co sprawia, że miejscowi rolnicy również są zadowoleni.
Oprócz małp wiertniczych istnieje także grupa 26 szympansów. Karmienie to piękny moment, okazja do obserwacji zachowań i charakteru zwierząt.
Pobyt w dżungli sam w sobie jest fantastycznym przeżyciem. W ciągu dnia małpy wiertnicze chodzą swobodnie wokół nas, a kiedy zapada zmrok w nocy, jesteśmy świadkami niemal ogłuszającego dźwięku wydawanego przez wiele zwierząt żyjących w dżungli.
Przy temperaturach około 30 stopni i dużych opadach deszczu, przyzwyczajenie się do wilgoci wymaga trochę czasu. Z jednym z pracowników odbywamy pieszą wycieczkę po gęstej dżungli. Chłopak tu się wychował i zna okolicę na ślepo. Szukamy miejsca w małej rzece, gdzie można by popływać. Ze względu na liczne regulacje obowiązujące w ostatnim czasie rzeka jest dość dzika. Musimy przedostać się korytem rzeki po kamieniach i uważać, aby nurt nie wytrącił nas z równowagi. Docieramy do przekładni, za którą znajduje się głębsza część, w której możemy pływać, a nawet nurkować.
W kierunku granicy z Kamerunem
Z pobytu w dżungli kierujemy się w stronę granicy z Kamerunem. Tak naprawdę dostępne jest nam tylko jedno przejście graniczne. Niektóre przejścia graniczne można pokonać wyłącznie pieszo lub na motocyklu, ponieważ trzeba przekroczyć rzekę graniczną, a na promie może znajdować się maksymalnie jeden motocykl. Kolejna granica znana jest z częstych porwań. A Boko Haram działa na północy, my na pewno nie chcemy tam jechać.
Pozostaje więc jedna granica. Ale to przejście wiąże się również ze znacznymi wyzwaniami. Najkrótsza droga do zamierzonej granicy jest nieprzejezdna ze względu na osuwisko. I tak musimy zrobić objazd około 100 kilometrów. Nie jest to kara sama w sobie ze względu na piękne krajobrazy. Stopniowo wspinamy się na wysokość 1700-1800 metrów i możemy podziwiać piękne widoki.
W miejscowości Takum jest już ostatnia szansa na napełnienie naszego baku. Widoki i krajobrazy są coraz piękniejsze, cieszymy się tym maksymalnie. Zdajemy sobie sprawę, że to zupełnie inny krajobraz niż Nigeria, którą do tej pory spotkaliśmy. Najpierw przypomina nam Alpy Szwajcarskie, a później Wyżyny Szkockie.
Offroad 3.0 | Lądowanie jest tutaj wyzwaniem
Ostatni odcinek do granicy jest wręcz wymagający, nawet dla naszego mocnego 4×4. Wspinamy się i schodzimy ścieżkami z głębokimi błotnistymi dziurami i zawodnymi mostami. To przyjemność i jednocześnie skupione sterowanie.
Zdajemy sobie sprawę, że nie dojeżdżamy już do granicy i szukamy miejsca na nocleg. Tak właśnie w wiosce na odludziu zatrzymujemy się i pytamy o sołtysa. Ludzie są tu bardzo przyjaźni! Sołtys z szerokim uśmiechem wskazuje nam miejsce tuż obok własnej wiaty.
Połowa ludności wioski gromadzi się wokół nas. Tylko kilka osób tutaj mówi po angielsku. Jeden z mieszkańców skarży się nam, że wsi nawet nie ma na mapie, a są tu dwie szkoły, „podstawowa i średnia”.
Rozmawiamy z jedynym lekarzem we wsi. Wyznacza go „rząd stanowy”, aby zapewnić całej ludności wiejskiej odrobinę opieki zdrowotnej. Inny mężczyzna podejrzewa, że mamy kontakty z władzami i pyta, czy nie chcielibyśmy szerzyć dobrego słowa w sprawie naprawy jedynej drogi dojazdowej do wsi.
Po rozmowie z większością kilku słów wchodzimy do kampera niewidzialni, aby zaciekawieni wieśniacy mogli powoli odpłynąć. Kiedy robi się ciemno, jest już naprawdę ciemno, oczywiście nie ma prądu, ale panele słoneczne, generatory i łącza internetowe nie dotarły jeszcze do tej wioski.
Oznacza to cudownie spokojną noc bez ryczących generatorów! Następnego ranka żegnamy sołtysa i przychodzi lekarz. Napisał notatkę w imieniu wodza wioski i jesteśmy pod jej ogromnym wrażeniem. Przed wyjazdem zostawiamy napiwek dla wybranej kliniki. Prawie łzy napłynęły nam do oczu ze szczęścia, jakie okazali nam lekarz i mieszkańcy wioski.
Nieprędko zapomnimy ostatni odcinek do granicy! To jest off-road 3.0. Chcemy uniknąć uszkodzeń i w dobrym stanie doprowadzić nasz pojazd i siebie na lepsze drogi. Ale tutaj to nie działa. Wybucha gęsta burza, a strome ścieżki zamieniają się w zjeżdżalnie, którymi trudno sterować. Czasami myślimy: „Co my robimy?” Ale tak, to jedyny sposób na postęp. A potem rozglądamy się wokół, cieszymy się otoczeniem i cudownymi ludźmi i zdajemy sobie sprawę, że już prawie jesteśmy na miejscu.
To nas uszczęśliwia!
Wnioski Nigeria, dodane i odjęte
Co za kraj! W Nigerii przechodziliśmy od jednej niespodzianki do drugiej. To Afryka Zachodnia do kwadratu. Kraj o wielu twarzach. Tyle ludzi, wszędzie. Głośny, obecny i energochłonny! Nie, czasami zamykaliśmy się w pokojach hotelowych, żeby trochę odpocząć.
Trąbienie uliczne, krzyki ludzi i ryk generatorów, gdy znów zabraknie prądu. A kiedy już myśleliśmy, że wyjeżdżamy z miasta, wzdłuż łączących nas dróg pojawiało się wiele zatłoczonych wiosek.
Jednak naszym zdaniem kraj jest w poważnych tarapatach, z wielką stałą wartością, wszechniszczącą, głęboko zakorzenioną korupcją. Dzieci stykają się z tym od najmłodszych lat, jest to całkiem normalne. Na wszystkich poziomach!
Ludzie chcą być krajem dojrzałym i dlatego gościnność dla tych nielicznych obcokrajowców/białych, którzy odwiedzają ten kraj, jest fenomenalna. Ludzie naprawdę robią wszystko, abyś poczuł się jak w domu, bez względu na to, jak biedny. Są szczęśliwi i dumni, że mogą pokazać swój kraj i machać obiema rękami jednocześnie!
Przeżyliśmy to jako kraj, w którym wysysa się z człowieka energię, wszyscy go ciągną.
Sieć drogowa jest często uboga; a przez złe mamy na myśli naprawdę złe. Na wielu autostradach jesteś szczęśliwy, jeśli osiągasz 25 kilometrów na godzinę. Ciężarówki utknęły w dołach z błotem i regularnie powodują blokady dróg. I nagle dojeżdżasz do pięknej, nowej, asfaltowej drogi. Ale wtedy trzeba uważać, bo wyskakuje kolejna wielka dziura.
Kraj obecnie nie nadaje się do regularnej turystyki. Aby poradzić sobie z krajem, trzeba wykazać się dużą dozą przygód. Opowieści o niepewności i kody kolorów które są rozproszone po całym kraju, nie przeszkodziły nam w wizycie. I nie żałujemy tego ani przez chwilę, nigdy nie czuliśmy się zagrożeni. Bycie witanym sto razy dziennie jest całkiem normalne.
Kieruj się zdrowym rozsądkiem, słuchaj mieszkańców i wiedz, co robisz!
Zaplanuj wakacje w Afryce tutaj
- Wycieczka możesz porównać + poprosić o wycenę Afrykaplus, Afryka na miarę, Dżeser, król małpa, podróż rikszą, sawadiak en Sznurek do butów.
- Bilety lotnicze dla Afryki, przez którą rezerwujesz Skyscanner.
- Hostele, hotele i ośrodki wypoczynkowe w Afryce rezerwujesz Booking.com.
- Wynajem samochodów porównujesz Słoneczne samochody en wynajem samochodów.
- Wycieczki i zajęcia w Afryce rezerwujesz przez GetYourGuide.
- przedmioty podróżne takie jak walizki, torby i inne, które można kupić w Bol.com.
- Karty SIM dla Afryki kupujesz dodatkowo Międzynarodówka.
- parking na lotnisku można umówić się przez parki, Opieka nad parkiem of iParking.